ROZDZIAŁ I
-Dlaczego? Pytam sie dlaczego Justin , odpowiesz? - chłopak nawet nie mruknął. - Justin , do cholery ! odpowiedz. Było tak pięknie , byliśmy tak szczęśliwi. Wciągnąłeś mnie w to , spieprzyłeś wszystko. - zapłakana mówiłam.
- Skarbie...to nie jest takie łatwe. Sama sie przekonałaś. Wróćmy do samego początku. Zapewne pamiętasz jak sie poznaliśmy?
-Oczywiście,że pamiętam - odpowiedziałam.
-Więc wróćmy do niego. Opowiemy sobie całe te dwa lata.
*Oczami Justina*
Wiec kochanie,poznaliśmy się na imprezie u Ricka. Jest on moim najlepszym przyjacielem. Robiliśmy zawsze razem każdą imprezę.,Ciebie poznałem przez Viktorię , twoją najlepszą przyjaciółkę. Byłem od początku w Tobie zakochany , to ona mnie .. zresztą.
Zakochany postanowiłem zaprosić ją oraz Ciebie. Dalej , kolejne dni , pamiętasz. Ale przejdźmy daaaaalej.
*Oczami Perrie*
- Kochanie ! Gdzie jest ręcznik ? - spytałam
-W szufladce na dole - powiedział przez drzwi
Lekko otworzyłam szufladkę,faktycznie ręcznik tam był ale nagle coś z niego wypadło. Był to malutki woreczek,a w nim biały proszek. Przestraszyłam się,iż wiedziałam co tam się zanjduje.Lecz stwierdziłam,że może ktoś to podłożył. Ostatnio była tu impreza,a sama muszę przyznac Justin ma prze dziwnych znajomych , połowa z nich to ćpuny.
Po chwili zastanowieniaotarłam ciało ręcznikiem, ubrałam się , związałam włosy w artystycznym nieładzie ,a nastepnie lekko pomalowałam. Gdy skończyłam wykonywać te czynności schowałam ten woreczek do kieszeni po czym wyszłam z łazienki.
Poczułam lekki dotyk w biodrach,to był Justin :
-Jak Ty pięknie dziś wyglądasz słońce-popchnął mnie pod drzwi , czułam jego oddech na szyi
- Oj Justin,słyszę to codziennie.
-Przecież oto mi właśnie chodzi,kochaniee-po tych słowach chłopak zaczął mnie namiętnie całować.
Zastanawiałam się czy nie poruszyć temat tych narkotyków ale postanowiłam,że już nigdy to tego nie powrócę. Sądziłam,że to jednorazowa pomyłka.
Po naszych czułych scenach zeszłam na dół , a Justin wszedł do łazienki.Słyszałam z dołu jakieś huki z toalety,jakby Justin czegoś szukał. Zapewne tych pieprzonych prochow. Miałam je zamiar wyrzucić. Nie oddam mu ich,nigdy. Jak powiedziałam tak zrobiłam,szybciutko wyszłam przed nasz apartament i wyrzuciłam woreczek z zawartością do kosza. Poczułam wyraźną ulgę. Wróciłam do apartamentu.
Gdy byłam już w środku Justin wychodził z łazienki. Wzięłam się za śniadanie. Zaczęłam kroić oraz smażyć. Po 15 minutach wszytsko było gotowe. Chłopak właśnie schodził. Poczochrane włosy , goły tors oraz spodenki. Cały moj Justin.
-No i po co się tak namęczyaś,gdyż ja to chciałem dziś zrobić.?-spytał czochrając moje włosy.
-To zrobisz kiedyindziej,skarbie.-mówiłam podając mu talerz.
Po śniadaniu i umyciu naczyń :
-Justin . Co jest , co sie dzieje? Jesteś jakiś poddenerwowany po tym jak wyszedłeś z toalety.-powiedziałam przytulając sie do jego klatki piersiowej
-Nic kochanie , tylko zgineła mi pewna rzecz-mówił lekko odwzajemniając czułości. Czułam jak serce mu waliło.
Lekko go odepchnęłam i uniosłam głos :
-Szukałeś tych chlernych prochów,prawda?
-Perrie,skąd Ty to wiesz?-Justin byl załamany tym , iż sie dowiedziałam , Chodził po kuchni sfrustrowany .......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz